piątek, 6 maja 2011

Osiedla zamknięte- pozornie bezpieczne niebezpieczeństwo.

"Dzieci, idźcie się pobawić na podwórko.'
Jak wielu rodziców mówi lub chciałoby powiedzieć tak do swoich pociech, z nadzieją, że zabawa na świeżym powietrzu będzie oderwaniem od komputera, telewizora i wszystkich innych psujących wzrok elektronicznych sprzętów, że będzie lubianą i zdrową rozrywką, bo jak wiadomo dzieci potrzebują dużo ruchu. Każdy z tych rodziców za pewne chciałby mówić to ze spokojem i pewnością, że za progiem nie czycha na dzieci żadne niebezpieczeństwo, za równo w postaci pędzącego samochodu jak i możliwości zgubienia się, spadnięcia z huśtawki, czy śmiechu rówieśników. Najlepiej jeszcze byłoby gdyby dziecko się nie przewróćiło i nie pobrudziło ubranka. Idealnym więc rozwiązaniem wydaje się być zamieszkanie w osiedlu zamkniętym.
  Popularne ostatnimi czasy jest budowanie zespołów mieszkaniowych odgrodzonych od reszty miasta płotem i furtką na klucz lub kod. Niektóre, te bogatsze, oprócz zabezpieczenia w postaci ogrodzenia są wyposażone również w monitoring. Według przepisów na określoną liczbę mieszkań musi przypadać odpowiednia ilość placów zabaw, więc i te osiedla mają wewnątrz swoje place, często dużo atrakcyjniejsze niż te nieogrodzone. Wydaje się więc wspaniałym pomysłem mieszkać w takim miejscu, móc w każdej chwili spojrzeć przez okno i obserwować swoją pociechę, móc ją bez problemu zawołać na obiad, a wydając polecenie 'nie wychodź poza furtkę' upewnić się, że się nie zgubi i zbytnio nie oddali, a jeżeli będzie próbowało lub zacznie dziać się coś niebezpiecznego Pan Ochroniaż oglądający monitory monitoringu na pewno zainterweniuje. Czy mają rację? Pewnie tak, jednak trzeba zauważyć, że często rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że ich troska pozornie o dziecko jest troską o ich samych i pozorne bezpieczeństwo ich dzieci pełni jedynie funkcję uspokojenia ich samych, a dzieciom stwarza niebezpieczeństwo w innej postaci.
Dlaczego jest tak w tym przypadku? Kiedy odwiedzałam znajomą mieszkającą w takim właśnie osiedlu miałam okazję zaobserwować chłopca, który regularnie co 2 minuty przejeżdżał pod jej oknem na rowerze wykonując w kółko tę samą trasę. Wydało mi się to bardzo smutne, że nie może on pojechać po ścieżce rowerowej w jakieś nowe miejsce, ciekawsze, lub pojeździć na około osiedla z kolegami zza furtki. To jeszcze nie jest dużym problemem. Większe rodzą się wtedy, kiedy dzieci wchodzą w relację z rówieśnikami z innego osiedla. Dla tych 'innych' nie lada zaszczytem jest kiedy ich znajomy wpuści ich na swój teren, zabawa toczy się przednia, jednak znanych jest wiele przykładów, kiedy granica osiedla stwarza niezdrowe relacje. Na przykład mecz w piłkę 'osiedlowi' kontra 'inni'. Gra była wspaniała do czasu, kiedy 'inni' zaczęli wygrywać. Wtedy 'osiedlowi' wygonili ich ze swojego podwórka, zwyzywali i nie chcieli ich więcej wpuścić. Tak dzieje się bardzo często. Dzieci bawią się świetnie na placu zabaw, które jak już wspomniałam w osiedlach zamkniętych są często nowocześniejsze niż te poza nimi, do czasu kiedy się nie pokłócą. To tworzy w dzieciach mieszkających w osiedlach zamkniętych poczucie elitaryzmu, wyższości, nie chcą się bawić z tymi gorszymi lub po prostu tymi innymi. Bardzo ciekawa i za pewne wartościowa jest bliższa więź między sąsiadami takiego osiedla, jednak wśród dzieci często jest źródłem rywalizacji z 'rówieśnikami spoza muru'. Inna krzywda jaką osiedle zamknięte może sprawić dzieciom to sytuacja, kiedy koledzy umawiają się np. na piłkę na boisku przy szkole, a dziecko mieszkające w osiedlu nie może pójść z nimi, bo jemu wolno się bawić wyłącznie na 'swoim terenie'. Takie dziecko jest często przez rówieśników dyskryminowane, oni nie chcą ciągle przychodzić na jego podwórko tylko dlatego, że on nie może wyjść. Tym samym jest ono skazane jedynie na sąsiadów, a z kolegami z klasy będzie miało mniejszy, lub nieprzyjemny kontakt.
  Cieszę się, że dotrwaliście do końca tego postu. Mam nadzieję, że był ciekawy i skłaniający do refleksji. Zapraszam więc do komentowania!
Kasia

1 komentarz:

  1. ja mam negatywne skojarzenia z osiedlami zamkniętymi... nigdy się nie wychowywałam w czymś takim, jestem dzieckiem "ulicy";p ale gdy byłam odwiedzając kogoś, kto mieszka w takim osiedlu, po prostu się bałam tam przebywać... Było tak jakoś pusto, wszędzie widziałam kamery i właśnie te tabliczki - jak obóz takie było moje pierwsze skojarzenie. Szczerze to współczuję takim dzieciom, nie przepadam za pedagogiką, która polega na zasadzie "uchrońmy dziecko przed złem/smutkiem/brudem/inne "złe" rzeczy". Zderzenia z rzeczywistością najlepiej kształtują osobowość człowieka, a nie chronienie ich przed tym.

    OdpowiedzUsuń